O filmie "Pokłosie" i atmosferze towarzyszącej.

 Film pod tytułem „Pokłosie” reżyserii Władysława Pasikowskiego, miał swą premierę 9 listopada 2012 r. Jeszcze nim wszedł do kin odbił się szerokim echem, które prędko nie ucichnie. Co jest tego powodem? Czy oby historia relacji polsko - żydowskich? A może rzekomo „wyssana z mlekiem matki” nienawiść do Żydów, o którą to Polacy nieustannie oskarżani są na całym świecie? Ani jedno ani drugie. Przede wszystkim produkcja stanowi obraz zasadniczo przedstawiony w krzywym zwierciadle, w którym prawda ma się nijak do rzeczywistości. Obraz Polaka ukazany został w sposób niezwykle podły i bulwersujący – jako alkoholika i antysemitę, pałającego dziką żądzą zemsty na Żydach. Do tego dochodzi kolejne skrzywienie – katolika, nieustannie oskarżającego Żydów za zabicie Chrystusa.

Przyznam szczerze, iż z jednej strony jestem zaskoczony postawą twórców filmu i aktorów, którzy podjęli się tego typu przedstawienia stosunku Polaków do przedstawicieli tzw „narodu wybranego”, aczkolwiek z drugiej strony – jest to zjawisko dość powszechnie występujące w świecie, tzn oskarżanie członków narodu polskiego o wszelkie zło, jakie dotknęło Żydów. Obecnie jesteśmy świadkami niekończącej się nagonki na Polskę i Jej mieszkańców, którzy ponoć byli współuczestnikami holokaustu i twórcami obozów zagłady. Widać, np w USA, poziom wiedzy na ten temat, chociażby na przykładzie niedawnej wypowiedzi Baracka Obamy. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że Rząd Rzeczpospolitej nie czyni żadnych zabiegów w celu wyjaśnienia kłamliwych zarzutów i nieprawdziwych faktów, krążących w świecie opinii publicznej na temat historii. Na froncie pozostają samotni intelektualiści, tacy jak prof. Marek Jan Chodakiewicz (prof. historii w Instytucie Polityki Międzynarodowej w Waszyngtonie, w 2005 r. prezydent Bush powołał go do amerykańskiej Rady Pamięci Holokaustu, ekspert z dziedziny relacji polsko – żydowskich, autor wielu prac i publikacji w tej materii), prof. Jerzy Robert Nowak (który kilkakrotnie wygrał sprawy sądowe z powództwa Jana Tomasza Grossa), dr Stanisław Krajski, Henryk Pająk, ks. prof. Waldemar Chrostowski (konsultor Rady Episkopatu Polski ds. Dialogu Religijnego, kierownik Instytutu Dialogu Katolicko - Judaistycznego) czy nieżyjący i znienawidzony przez wielu Żydów ks. Prof. Jery Kruszyński (ukazał Polakom treść Talmudu i nauczania rabinów, za co uczyniono go wrogiem i antysemitą!).

 

Co jest źródłem zniekształcania prawdy i faktów obiektywnych, historycznie potwierdzonych? Dlaczego akurat Polaków traktuje się jako istne bestie i katów nienawidzących Żydów? Warto przyjrzeć się działalności „naukowej” historyka Grossa – Żyda, który specjalizuje się w uprawianiu historii „na potrzeby”. Nie przedstawia wydarzeń, nie komentuje ich, natomiast uczynił się pisarzem, kreatorem, który niejako wycina elementy z przeszłości, które mu odpowiadają, zestawia z innymi i w ten sposób tworzy to, co mu odpowiada, bądź spełnia oczekiwania zleceniodawców. Brzmi niezrozumiale? Niczym fantastyka naukowa? A jednak! Te zarzuty stawiają mu min profesorowie Chodakiewicz, Nowak i ks. Chrostowski. Dlatego przegrywa sprawy sądowe, gdyż – dzięki chyba tylko Bogu – prawda jeszcze ma jakąś wartość i zwycięża kłamstwo. Niestety, jest częstym gościem telewizji państwowej, a przede wszystkim „Gazety Wyborczej”, „autorytetem”, którego książki wydaje lewicowe i filosemickie wydawnictwo Znak (ponoć katolickie...). Gross jest przedstawicielem neostalinowskiej szkoły historycznej, antypolskim i antykatolickim propagandzistą, który odrzuca to, co mu nie pasuje, uprawia kompilację, eklektyzm oderwany od realiów, posiada tym samym miłośników i uczniów, choćby w Lublinie.

W jednym z wywiadów, przeprowadzonych z prof. Chodakiewiczem zadano pytania tej treści: „Czy tematyka historyczna dotycząca naszego kraju jest popularna wśród amerykańskich badaczy? Czy łatwo zdobyć pieniądze na badania dziejów Polski?” Naukowiec odpowiedział:

Tematyka jest popularna, o ile odzwierciedla wrażliwość komisarzy politycznej poprawności. Najlepiej pisać o holokauście, ale nie empirycznie, tylko w takt Grossa. Jak chce pan dokopać Kościołowi katolickiemu i „polskiemu nacjonalizmowi”, to natychmiast dostanie pan na to pieniądze. Jak chce pan obnażyć „polski antysemityzm”, napisać o „gehennie” polskich kobiet w „katolickim patriarchacie” czy też o martyrologii gejów w „polskich obozach koncentracyjnych” - ogólnie o „podłości polskiego społeczeństwa”, również będzie pan noszony na rękach. Apologia komuny – proszę bardzo. Wychwalanie „katolicyzmu otwartego” - naturalnie. Na badania z prawdziwego zdarzenia funduszy prawie zupełnie nie ma – to jest dopiero gehenna” (Magazyn kulturalny WPIS).

 

Uważam, że przy tym wszystkim nie zaszkodzi wymienić sponsorów produkcji. Należą do nich Państwowy Instytut Sztuki Filmowej, rosyjska rządowa Fundacja Kina (Ministerstwo Kultury!), a wśród koproducentów znaleźli się: TVP (!), Canal+ Polska, Attack Film ze Słowacji, Metrafilms z Rosji i Topkapi Films z Holandii. Film pochłonął 9 mln zł., otrzymał również dofinansowanie ze środków europejskiego funduszu Eurimages, administrowanego przez Radę Europy!

Swojego niezadowolenia nie kryją choćby sami Żydzi, np Czesław Bielecki.

Czemu to wszystko służy? Nie znajduję logicznej i zadowalającej odpowiedzi. Być może jest to kolejna prowokacja, mająca na celu następne „przeproszenie” Żydów "za krzywdy wyrządzone przez Polaków". Przepraszali już Kwaśniewski i Komorowski, a przeprosić znaczy tyle, ile przyznać się do zarzutów. Stąd prosta droga do rekompensaty i odszkodowań...

Jednak, jeżeli komuś zależy na uczciwości, przeanalizuje pewne fakty. Otóż film nawiązuje do pogromu, który miał miejsce w Jedwabnem 10 VII 1941 r. Jego „oficjalna” wersja głosi, że pogromu dokonali... Polacy. A wersja oficjalna, tzn rzeczywista? Wiele miejsca poświęcił temu tematowi min prof. Nowak, o czym można przeczytać w jego książkach i publikacjach oraz usłyszeć w wygłaszanych mowach. Podobnie i ks. Chrostowski.

Podam za to adres Archiwum Państwowego w Białymstoku:

 

http://www.bialystok.ap.gov.pl/lomza/jedwabne.html

 

Kto jest zainteresowany prawdą, będzie zadawał pytania, poszukując odpowiedzi.

Jakby tego wszystkiego było mało urzędnicy samorządowi (pani Hanny Gronkiewicz – Waltz) kierują nakazy pisemne do dyrekcji szkół, aby pedagodzy wraz z uczniami udawali się do kin na seans! Przeczytać można o tym w nowym dwutygodniku „W sieci”, który pojawił się w sprzedaży 26 XI, pod redakcją naczelną znanego dziennikarza i publicysty Jacka Karnowskiego. Redaktor główny pisma wystosował osobisty apel do rodziców, aby bojkotowali akt indoktrynacji. Mówi: „Zmuszanie uczniów, by oglądali dzieło tak jawnie propagandowe i tak wyraźnie sprzeczne zarówno z prawdą historyczną, jak i dbałością o patriotyczne wychowanie młodzieży jest praktyką stosowaną dotąd wyłącznie przez władze totalitarne. Dlatego apelujemy do rodziców: protestujcie, nie zgadzajcie się! Wypytujcie nauczycieli, czy i ich zmusza się do promowania „Pokłosia” (współfinansowanego przez Rosję!), czy i oni dostali polecenia w tej sprawie.”

 

Oszczędzę sobie komentarz tego apelu, gdyż polegając na mądrości Polaków i głosie ich sumienia, uważam za niepotrzebny. Natomiast zachęcam do zapoznania się ze spuścizną intelektualną w/w naukowców. Jest rzetelna, prawdziwa, traktująca sprawiedliwie obie strony, gdyż tylko w taki sposób – osobiście przyznając się do błędów - możliwy jest dialog. Natomiast wysuwanie oszukańczych, jednostronnych oskarżeń prowadzi wyłącznie do manipulacji, szerzenia kłamstw i chorej chęci zysku.

Dodam na koniec, że ponoć Pasikowski przygotowuje się do produkcji filmu o ś.p. pułkowniku Ryszardzie Kuklińskim...